Ojciec powiedział  kiedyś  o  Teresie   M.  : „Terenia jest organicznie dobra”. O nikim innym nie wypowiedział takich słów. To dobro było widoczne w Jej uśmiechu. To dobro wyrażały Jej dłonie, zawsze otwarte dla innych, otwarte, by dać, użyczyć ze swego, otwarte, by pomóc.

Nie widywało  się Tereni zagniewanej, niechętnej drugiej osobie, obrażonej.Mimo upływu czasu zachowała młodość serca, promienny, życzliwy uśmiech, radość i podziw wobec każdego piękna – piękna drugiego człowieka i piękna przyrody.

Ponieważ wiele lat pracowała z dziećmi – jako aktor w Teatrze Lalki i Aktora „Kubuś” (wraz z panem Stefanem Karskim i Helenką N.  współtworzyła i  współorganizowała pierwszy zespół „Kubusia”) – miała w sobie bardzo dużo serdeczności i ciepła wobec małych dzieci. Gdy mijała na ulicy kilkulatki, nie mogła się oprzeć potrzebie serca, by podejść, zapytać o imię, pochwalić, obdarzyć uśmiechem.

Kochała zwierzęta – zwłaszcza małe pieski (które podobnie jak małe dzieci zaczepiała na ulicy) i gołębie, które podziwiała za piękno ubarwienia i dokarmiała, czyniąc swój balkon stołówką dla skrzydlatych stworzeń.

Wiele lat poświęciła teatrzykowiWspólnoty jako reżyser sylwestrowych przedstawień. Wkładała w tę służbę bardzo wiele czasu, siły i serca.

Ojciec cieszył się Jej talentem, doceniał barwne efekty Jej prac plastycznych i teatralnych, a Ona była szczęśliwa, gromadząc wokół siebie inne artystyczne dusze. Wspomagana przez Marysię T. i Helenkę N., które trudziły się przy opracowywaniu  scenografii przedstawień, tworzyła bogate w treści imprezy, które po sylwestrze, na usilne prośby Ojca, odtwarzane bywały w innych środowiskach (m.in. w kieleckim seminarium, na prowadzonych przez Ojca wczasorekolekcjach dla niepełnosprawnych, w Morawicy z racji obecności pielgrzymów zdążających z Wiślicy na Jasną Gorę).   Później zorganizowała Terenia odrębną grupę teatralną, złożoną z młodzieży mieszkającej w Morawicy, by przez szereg kolejnych lat ubogacać głębokimi religijnymi treściami (zaczerpniętymi często z nauk Jana Pawła II) wędrujących przez tę miejscowość pątników.

Zawsze lubiła młodych i była też przez nich bardzo lubiana.  Przez kilka lat wraz z Helenką N. organizowała dyskusyjne spotkania młodych.

Terenia była wierna w przyjaźni Bożej i ludzkiej. Doświadczałam z Jej strony wiele dobroci. Od momentu gdy weszłam do Wspólnoty, wciąż umacniała mnie dobrymi słowami akceptacji i zaufania. Terenia żyła treścią rad ewangelicznych. Bardzo czytelne było Jej ubóstwo.  żyła dużo poniżej poziomu odpowiadającemu Jej środowisku pracy. Nie pragnęła nowych, bardziej modnych ubrań, nie pragnęła nowych rzeczy, które przystroiłyby mieszkanie. Starała się oszczędzać światło, wodę – nie dlatego, że nie miała wystarczająco dużo pieniędzy. Po prostu wolała złożyć ofiarę na Kościół czy wysłać dar serca na misje. Skrupulatnie, a jednocześnie jakby bez wysiłku przestrzegała wszystkich praktyk, których się kiedyś podjęła, wkraczając na drogę życia konsekrowanego. Każdy Jej dzień był naznaczony modlitwą. Chyba nie umiałaby inaczej.