18.03 św Józef

Ks. Tomasz Rusiecki – Kielce
Konferencja on-line dla IŚChK

Zaproszeni do bycia w samym centrum Bożego działania, jak św. Józef

Bóg nie chce mieć kibiców, ale współpracowników. Chce ich mieć do realizacji swojego planu naszego uświęcenia i zbawienia. Wybierał więc proroków i innych ludzi, aby byli w centrum Jego działania.

Także i dziś chce mieć współpracowników oddanych Jego dziełu przemiany świata. Chce ich mieć w Kościele: kapłanów, osoby konsekrowane, świeckich.

W takim centrum Bożego działania była Matka Najświętsza i był św. Józef.
Był także Zachariasz.

Bóg ich wybrał.
Wszyscy troje doświadczyli Bożego zwiastowania.
Każdy z nich w inny sposób.
Wszyscy Bożym zwiastowaniem byli zaskoczeni.
Odpowiedź każdego z nich była inna.

Do Maryi, Józefa i Zachariasza Bóg przez anioła mówi: nie bój się.
- Nie bój się, Maryjo, znalazłaś łaskę u Boga.
- Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki.
- Nie bój się Zachariaszu! Twoja prośba została wysłuchana: żona twoja Elżbieta urodzi ci syna, któremu nadasz imię Jan.

Wszyscy troje doświadczyli życiowego zawirowania.
Każde z nich z innego powodu.
Jednak żadne z nich nie myślało o byciu tym kimś,
o kim mówił im Anioł Pański.
Maryja, pytała: jakże się to stanie, bo nie znam męża.
Zachariasz pytał: po czym to poznam, bo to niemożliwe.
A Józef zobaczył znaki macierzyństwa Maryi,
które wprawiły go w zamieszanie.
Jak się w tym zawirowaniu odnaleźć?
Jak z niego wyjść?
Z zawirowania wyprowadza tylko Bóg.
Oni Bogu zaufali. Słuchali Go.

Właśnie tylko słuchanie Boga
i zastosowanie się do Jego słów
wprowadza człowieka z zawirowania.

Zauważmy także i to, że słuchanie Boga
może wprowadzić człowieka w zamieszanie,
ale tylko na początku.
Bóg bowiem nie chce pozostawić człowieka w zamieszaniu.
Dlatego trzeba Boga wysłuchać do końca.
Wysłuchać i uczynić tak, jak to uczyniła Maryja i św. Józef.

Maryja skoro usłyszała
Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus,
z ogromnym zaufaniem do Boga, pytała:
jakże się to stanie, skoro męża nie znam?
Odpowiedź Anioła była prosta:
Maryjo, wszytko jest w rekach Boga. To On działa.
Prosta była też Jej odpowiedź, FIAT.
Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!
I Słowo stało się Ciałem.
Świat został obdarowany Słowem.
Nie tylko Słowo usłyszał, ale Słowo zobaczył.
Słowo To nie tylko było przekazaną treścią,
ale Ono miało twarz, twarz ludzką,
przez którą Bóg mówił, patrzył i patrzy z miłością.

Świat został obdarowany Zbawicielem.

Także Zachariasz znalazł się w centrum Bożego działania,
nie będąc tego świadomym.
On także doświadczył zwiastowania,
ale inaczej niż Maryja.
Po usłyszeniu, o narodzinach oczekiwanego syna, Jana Chrzcielna,
szukał dowodu,
na to, że to, co mówił Anioł jest możliwe,
bo on sobie tego nie wyobraża. Jest za stary.
Zachariasz poddał w wątpliwość to, co usłyszał od Anioła.
Pozostał więc niemy.
Jeśli poddajemy w wątpliwość to, co mówi Bóg, Jego Słowo,
to pozostajemy niemi.
Nic nie mamy do powiedzenia.
Tylko wtedy, gdy dajemy wiarę Bożemu Słowu,
z Bogiem współpracujemy, mamy coś do powiedzenia.
Wielu dziś pozostaje niemymi,
bo dają wiarę tylko temu, co mówi świat.

Choć Anioł mówił Zachariaszowi o szczęściu,
które go spotka przez syna danego mu od Boga:
Będzie to dla ciebie radość i wesele;
i wielu z jego narodzenia cieszyć się będzie (Łk 1, 14),
to jego czysto ludzkie myślenie zamknęło go na przyjęcie Bożego Słowa
i nie wywołało w nim radości, o której mówił Anioł,
ale wątpliwości,
ponieważ myślał bardzo po ludzku.
Nie dał wiary Słowu Bożemu, które gdy zostanie przyjęte,
przemienia człowieka,
zmienia jego myślenie z ludzkiego, światowego na Boże.
Pozostał więc niemy do czasu wypełnienia się dni.
Wszystko po to, aby się nie rozgadał
szukając tylko ludzkich racji,
usprawiedliwiających jego wątpliwości i złe wnioski:
„jak to jest możliwe, skoro ja…”, „przecież to niemożliwe…”,
„ja tego nie widzę… ja tego nie rozumiem”

Zwiastowanie dla św. Józefa było inne.
Nie było już dialogiem,
ale wyjaśnianiem tego całego zamieszania,
z którym nie mógł sobie poradzić.

Zaskoczony oznakami macierzyństwa Maryi,
Józef doświadcza zamieszania, na które Bóg pozwolił.
Duszę Józefa opanował głęboki niepokój
jednak nie na skutek zjawienia się Anioła,
lecz na skutek dramatycznie przeżywanego zaskoczenia
przyczyną macierzyństwa Maryi.

Szukał rozwiązania, myśląc po ludzku.
Nie chcąc narazić Maryi na zniesławienie,
zamierzał Ją potajemnie oddalić.

Zauważmy, że Bóg jednak zezwolił
na ukształtowanie się tego planu w umyśle Józefa,
ale nagle powstrzymuje go od wykonania zamiaru
i nawet narzuca rozwiązanie zupełnie przeciwne.
Zamierza pokierować życiem Józefa
według swojej Boskiej wizji i planu,
które obalają przewidywania ludzkie.
Jest to nowy dla Józefa znak,
że los jego znajduje się całkowicie w rękach Boga,
kierowany według planu,
którego rozwinięcie rozum ludzki może tylko przyjąć,
nie mając na niego wpływu ani go nie pojmując.

Posłany przez Boga Anioł
odsłaniając Józefowi cudowne działanie Ducha Świętego,
wprowadził w jego myślenie i serce pokój,
ale natychmiast zażądał od niego,
aby odważnie uznał się za ojca tego Dziecka,
którego pochodzenie jest Boże.

Słowa, które skierował do Józefa Anioł, wyjaśniały wszystko: Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów.

Trzeba mieć dużo odwagi.
Bóg zawsze od tych, których powołuje, oczekuje odwagi,
ale i odwagę daje.
Widzimy więc Józefa jako człowieka odważnego,
i odwagą przez Boga obdarzonego.

Zauważmy, że Józef nie rozmawiał z Aniołem,
jak to uczyniła Maryja, gdy poprosiła o wyjaśnienie.
On otrzymał od Boga wyjaśnienie
bez konieczności zadawania dodatkowych pytań.
Anioł sam rozwiał wszystkie jego wątpliwości
i zażądał od niego pomocy.

Chociaż Anioł nie wyraził szczególnego wezwania dla Józefa,
nie wzywał go specjalnie do radości,
ale już jego posłannictwo wystarczyło,
aby wzbudzić radość i entuzjazm w duszy Józefa.

Przed nadaniem Dziecięciu imienia Jezus, Józef zrozumiał,
że przypadło mu w udziale zadanie pewnego rodzaju
poświęcenia Go do misji Zbawiciela.
Dzięki temu Józef przestawał być tylko świadkiem tajemnicy zbawienia.
Został wezwany do współudziału w tym misterium jako ojciec Zbawiciela.
Jego życie nabrało nowego, prawdziwie wielkiego wymiaru.

Poznając bardziej Józefa możemy powiedzieć,
że jeśli Józef ucieszył się przyjmując orędzie tak ważne,
to stało się to nie dlatego, że przemieniało się jego osobiste życie, lecz ze względu na przemianę i zbawienie świata.
Odtąd już Mesjasz nie był osobistością odległą,
która miała nadejść w przyszłej, nieokreślonej epoce;
On był tuż w pobliżu, już obecny;
Józef cieszył się z tego za ludzi,
za naród, który wkrótce będzie uwolniony od swoich grzechów.
W sercu Józefa zakwitła radość mesjańska,
ta sama, która już napełniła Maryję i Elżbietę.
Była to radość całego świata w nim ukrytego;
Józef poddał się jej w imieniu tych wszystkich,
którzy nie znali dobrej nowiny (por. J. Galot).

Józef wprowadzony już w plan Boży, czuł się przynaglony, by uczynić akt posłuszeństwa wobec niebieskich wyroków,
by pokazać, że z całego serca pragnie wejść w niewypowiedziane misterium, do którego Bóg go zaprosił.
Chciał udowodnić, że zgadza się pełnić rolę ojca poczętego dziecka w sensie prawnym, i że zamierza zająć należne mu miejsce u boku Maryi.

Józef zdał sobie sprawę,
że Bóg powierzył mu nie tylko coś najcenniejszego na świecie,
ale coś cenniejszego niż cały wszechświat (M. Gasnier).

Józef zaczął rozumieć, jak poważna misja została mu powierzona. Była ona z jednej strony fascynująca,
lecz z drugiej zdawała się zbyt ciężka do udźwignięcia na ludzkich barkach. Zastanawiał się pewnie,
jak on prosty rzemieślnik mógł zostać wybrany do takiego zadania. Przed pychą skutecznie broniło go poczucie własnej małości i nędzy.
Choć pochodził z królewskiego rodu, ale był ubogi i jako cieśla, stolarz był traktowany jako ktoś kto się mało liczy,
choć jako rzemieślnik był potrzebny. I on się znalazł w samym centrum zbawczego działania Boga w świecie.

Pan Bóg jest zaskakujący w swoich wyborach i decyzjach.
Wybiera to, co małe w świecie,
ale gdy to małe współpracuje z Nim,
staje się prawdziwie wielkie.

Św. Józef słuchał głosu Bożego, nic nie mówił, tylko był posłuszny, podporządkował się usłyszanemu Słowu.

Jak proste jest życie pokornych!

Dzięki zgodzie Maryi, wyrażonej słowami niech mi się stanie według twego słowa,
Słowo zostało w Niej poczęte, a dzięki zgodzie Józefa, wyrażonej czynem,
Słowo Wcielone wpisało się w ludzki rodowód.
Ta druga zgoda była nie mniej potrzebna niż pierwsza, aby wypełnił się Boży plan”.
Józef – ten zarządca dzieł Bożych, do którego nic nie należy, ani żona, ani dziecko –
każdemu, kto tylko chce słuchać, głosi całą swoją postawą, że jesteśmy zarządcami,
a nie właścicielami, tego, co żyje i co zostało nam powierzone, że nasze własne życie jest służbą pełnioną w posłuszeństwie” (O. J-M Verlinde).

Od pewnego momentu Józef skupił się całkowicie na swojej misji –żył już tylko dla niej.
Właśnie tu leży z pewnością przyczyna milczenia Ewangelii
na temat tego człowieka, o którym ewangeliści powiedzieli wszystko,
określając go jako sprawiedliwego, czyli dopasowanego do planu Bożego,
którego stał się ścisłym współpracownikiem.
Dlaczego tak?
Bo, jak to kilkakrotnie usłyszeliśmy w Ewangelii,
„Józef uczynił, jak mu polecił Anioł Pański”.
W tym znajduje się klucz do zrozumienia jego ważnego miejsca
w centrum zbawczego działania Boga.
Św. Józef na początku nie wiedział, w jak wielkich tajemnicach uczestniczy,
które działy się w jego domu i z kim w końcu miał do czynienia.
Jednak słuchał tego co do niego mówił Anioł.

Józef ubogi pod względem materialnym,
lecz duchowo obdarowany był ponad miarę,
bo był tak blisko najważniejszych tajemnic
i skupiał na sobie uwagę Najświętszych Osób: Jezusa i Maryi.
Umiał żyć w ich obecności
i umiał żyć dla nich.

W homilii, którą Benedykt XVI wygłosił 19 marca 2009 r. podczas Mszy św. odprawianej na stadionie w Jaunde w Kamerunie,
papież wzywał wierzących do wzorowania się na prostocie, prawości i wierności Józefa w obliczu próby,
a także na szybkości, z jaką odpowiedział on na wołanie Boga, po tym jak je usłyszał:

„Każdy z nas jest pomyślany, upragniony i umiłowany przez Boga.
Każdy z nas ma do odegrania rolę planie w Boga: Ojca, Syna i Ducha Świętego. Jeżeli obezwładnia was zniechęcenie, pomyślcie o wierze Józefa.
Jeśli pochwyci was trwoga, pomyślcie o nadziei Józefa, tego potomka Abrahama, który wbrew nadziei uwierzył nadziei.
Jeśli zawładnie wami rozdrażnienie czy nienawiść pomyślcie o miłości Józefa, który był pierwszym człowiekiem kierującym swój wzrok na ludzkie oblicze Boga w osobie Dzieciątka poczętego przez Ducha Świętego w łonie Dziewicy Maryi.
Chwalmy i dziękujmy Chrystusowi za to, że tak bardzo do nas się zbliżył i że dał nam Józefa, jako przykład i wzór miłowania Go.
Drodzy bracia i siostry! Mówię wam raz jeszcze z całego serca:
jak Józef nie lękajcie się wziąć Maryi do siebie
to znaczy nie lękajcie się kochać Kościoła”.

Cały świat, każdy człowiek, plan zbawienia, przemiany świata,
to wszystko pomysł Boga, a nie człowieka.
Jakie to ważne, żeby przyjąć pomysł Boga.
Przyjęty kształtuje naszą logikę.
Przemienia z logiki światowej na logikę Ewangelii.

Bóg nie przestał działać.
Wciąż działa, ale chce mieć współpracowników.
On działa niewidzialnie, ale skutki Jego działania w różny sposób są widoczne
i zależne od tego, jakim Jego współpracownikiem jest człowiek.Istnieje różnica
między człowiekiem ukształtowanym przez Słowo Boże, Ewangelię, a człowiekiem ukształtowanym przez świat.

Św. Józef był ukształtowany przez Słowo Boże,
ponieważ je wysłuchał i potraktował poważnie.
Nie potraktował go jako alternatywy,
ale jako jedyny sposób na wyjście z sytuacji,
która go przerastała.
Stał się współpracownikiem Boga
u samych początków Tajemnicy Odkupienia.
Kimś tak ważnym w Tajemnicy Wcielenia Syna Bożego.
Pod jego opieką wyrósł najpiękniejszy z synów ludzkich, Jezus Chrystus, Zbawiciel.

My też jesteśmy do tego powołani,
by pod naszą opieką, tam gdzie jesteśmy,
wzrastał wśród ludzi Jezus Chrystus.
Musimy mieć coś ze św. Józefa.

W historii zbawienia Józef pojawia się u początków. Tam, gdzie się coś zaczyna. Bierze w swe ręce początki czy to życia, czy dokonywanych dzieł i wspiera w dochodzeniu do pełni. Bóg Ojciec stawia go w momencie, gdy dzieło zbawienia wchodzi w fazę wcielenia nie tylko w historię, ale i w osoby. Osobowy początek – to domena św. Józefa.

W słowach, które Józef usłyszał – „nie bój się” (Mt 1, 20) –
został wypełniony mocą i dzielnością,
przed którą usuwa się w cień „niemożliwe”
czy też „nad miarę trudne do wykonania”.

Czasy, w których żyjemy niosą ze sobą doświadczenia,
które wymagają od nas duchowej mocy.
A św. Józef od wieków uważany był za patrona trudnych czasów.
Jest też patronem naszego czasu,
który nas pod wieloma względami przerasta.

Właśnie także w naszych czasach i w pełnym kryzysów świecie,
w którym przyszło nam żyć,
dokonuje się coś daleko ważniejszego;
Bóg realizuje swoje obietnice.
On jest Panem tego obecnego czasu.
Dlatego czas, który nas przerasta,
nie tylko oznacza napór zła,
które może nas przytłaczać, a nawet przerażać,
lecz i odsłanianie nowego horyzontu powołania.
Obecny czas nas przerasta również w tym znaczeniu,
że odkrywamy na nowo trudne powołanie do świętości (M. Zawada).

Człowiek jest bezradny wobec tego, co go przerasta,
ale Bóg wobec tego bezradny nie jest.
I dlatego tylko Bóg może człowieka,
bezradnego wobec przerastającej go rzeczywistości,
przez nią przeprowadzić.
Jakie to jest czytelne w życiu różnych ludzi przez Boga wybranych; żeby ich wspomnieć począwszy od Abrahama, aż do Zachariasza, Matki Najświętszej, św. Józefa.

Począwszy od Benedykta XV
papieże w różny sposób kierowali na niego naszą uwagę.
A Jan Paweł II i Franciszek uczynili to w formie
adhortacji Redemptoris Custos i listu apostolskiego Patris Corde.

Każdy z nas od chwili poczęcia, a potem od Chrztu jest do współdziałania z Bogiem wybrany. W pewnym momencie Bóg nam to uświadamił. Św. Paweł o tym pisze w Liście do Efezjan (1, 4-6): W Nim [Chrystusie] bowiem wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem. Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa, według postanowienia swej woli, ku chwale majestatu swej łaski, którą obdarzył nas w Umiłowanym.

Wszyscy mamy szansę na to,
aby pozwolić Bogu nami się posłużyć
jako swoimi współpracownikami
w Jego działaniu w tym świecie,
podobnie jak to czynił św. Józef.

Znaleźć się w samym centrum Bożego działania.
Nie na trybunach kibiców.
Ale zaangażować się w „grę”.
Tego chce i od nas Bóg.

 

Św. Teresa od Jezusa ma ciekawe doświadczenie jego skutecznej pomocy.
Przez jego wstawiennictwo odzyskała nie tylko zdrowie, ale coś więcej:

Widząc się zniedołężniałą w tak młodym wieku, opuszczoną przez ziemskich lekarzy, postanowiłam uciec się do lekarzy niebieskich, aby oni mnie uzdrowili, bo gorąco pragnęłam zdrowia. [...] Obrałam sobie za orędownika i patrona chwalebnego św. Józefa, usilnie polecając się Jemu. I poznałam jasno, że jak w tej potrzebie, tak i w innych pil¬niejszych jeszcze, w których chodziło o cześć moją i o zatracenie duszy, Ojciec ten mój i Patron wybawił mnie i więcej mi dobrego uczynił, niż sama prosić umiałam (Ż 6, 6).

Innym Świętym, rzec można, dał Bóg łaskę wspomagania nas w tej łub owej potrzebie, temu zaś chwalebnemu Świętemu, jak o tym wiem z wła¬snego doświadczenia, dał władzę wspomagania nas we wszystkim (Ż 6, ‘6).
Pragnęłabym wszystkich pociągnąć do pobożnej czci tego chwalebnego Świętego – wiedząc z długoletniego doświadczenia, jak wiele dobra jest on mocen wyjednać nam u Boga. Nigdy jeszcze nie spotkałam nikogo, kto by prawdziwie miał do niego nabożeństwo i szczególną mu cześć oddawał i nie osiągnął coraz większych korzyści w cnocie, bo w sposób dziwnie skuteczny wspomaga każdą duszę, która się mu poleca. Od wielu już lat, o ile pamiętam, co roku w dzień święta jego proszę go o jakąś łaskę i zawsze ją otrzymuję, a jeśli prośba moja jest w czymś niewłaściwa, on ją zawsze sprostuje dla większego dobra mego (Ż 6, 7).

fot. Vatican News
       św. Józef