Drukuj
Kategoria: Aktualności

Jezus pasyjne

 

Ks. Marceli Frączek
Kazanie pasyjne: 28 marca 2021r.
„Wykonało się”. (J 19,30)

_______________________________________________________________

Ks. dr hab. Marcin Kowalski
Kazanie pasyjne: 21 marca 2021r.
"Pragnę". (J19, 28)

_______________________________________________________________

Ks. dr Paweł Tambor
Kazanie pasyjne: 14 marca 2021r.
Oto człowiek”. (J19,5)

_______________________________________________________________

Ks. dr Miłosz Hołda
Kazanie pasyjne: 07 marca 2021r.
Królestwo moje nie jest z tego świata”.  (J18,36)

_______________________________________________________________

Ks. dr Adam Wilczyński
Kazanie Pasyjne: 28 lutego 2021r.

Dzisiejszego dnia rozważamy słowa z Ewangelii według świętego Jana „Czy nie mam pić kielich, który podał Mi mój Ojciec?”. (J 18,11). Na wstępie przypomnijmy kontekst, w którym wypowiedziane są te słowa. Jezus modli się w Ogrójcu wraz ze swoimi uczniami. Do ogrodu przychodzi Judasz wraz ze zbrojną kohortą, aby pojmać Jezusa. Piotr dobywa miecza, aby obronić swego Mistrza i odcina ucho jednemu ze sług Najwyższego Arcykapłana. Jezus prosi Piotra, aby ten schował swój miecz i jednocześnie uzdrawia odcięte ucho sługi. Po tym wydarzeniu Jezus wypowiada te właśnie słowa. Przyjrzyjmy się jaka jest symbolika kielicha w Biblii, bo dzięki temu zrozumiemy całą głębie słów Jezusa.

W Piśmie Świętym słowo kielich występuje dość często. W wielu przypadkach oznacza ono naczynie, z którego spożywa się jakiś napój, ale ma on również znaczenie symboliczne. W Biblii Hebrajskiej słowo kielich (hebr. kos) pojawia się wielokrotnie jako synonim życia, losu. W Drugiej Księdze Samuela znajdziemy opowiadanie o proroku Natanie, który przychodzi, aby ukazać królowi Dawidowi jego grzech z Batszebą. Ten grzech pociągnął za sobą zabicie Uriasza Chetyty, jej męża (2 Sm 11,1–27). Natan opowiada o biedaku i jego owieczce, która zostaje zabrana przez bogacza (2 Sm 12,1–4). Opowiadanie podkreśla wielką zażyłość między biednym a jego zwierzęciem: „biedak nie miał nic, prócz jednej małej owieczki, którą nabył. On ją karmił i wyrosła przy nim wraz z jego dziećmi, jadła jego chleb i piła z jego kubka, spała u jego boku i była dla niego jak córka” (2 Sm 12,3). Słowo „kos” zostało przetłumaczone w tym miejscu w Biblii Tysiąclecia jako „kubek”. Bliskość między owieczką i jej właścicielem jest tu przedstawiona bardzo malowniczo, kończy się też pewną przesadnią – zwierzę jest porównane do córki, śpiącej u jego boku. Jest to nawiązanie do imienia Batszeby. Symbolika jedzenia chleba i picia z kubka, czy kielicha należącego do biedaka, oznacza współudział w jego życiu, dzielenie tego samego losu i egzystencji. To samo pole znaczeniowe kielicha występuje także w Księdze Psalmów. Psalm 11 posługuje się tym znakiem, aby ukazać cierpienia czekające na grzeszników: „On sprawi, że węgle ogniste i siarka będą padać na grzeszników; wiatr palący będzie udziałem ich kielicha” (Ps 11,6). W Psalmie 16 kielich jest symbolem gościnności, która niezwykle ceniono na całym Wschodzie. Świat biblijny jest światem ograniczonej ilości dóbr, których nie da się powiększyć, nie pozbawiając ich innych. Przy takim sposobie patrzenia o każdym człowieku można powiedzieć, że ma swój kielich, tzn. ograniczoną i wyznaczoną ilość tego, co Bóg mu daje w życiu – bądź w całym życiu, spędzonym pobożnie (Ps 16,5) czy dostatnio (Ps 23,5: „Stół dla mnie zastawiasz wobec mych przeciwników; namaszczasz mi głowę olejkiem; mój kielich jest przeobfity [bądź w pewnym momencie, gdy go ratuje (Ps 116,13: „Podniosę kielich zbawień i wezwę imienia Pańskiego”) lub karze (Ps 75,9: „Bo w ręku Pana jest kielich, który się pieni winem, pełnym przypraw. I On z niego nalewa: aż do mętów wypiją, pić będą wszyscy niegodziwi na ziemi”). U Proroków słowo kielich bardzo mocno wiąże się z losem i przeznaczeniem Narodu Wybranego. Picie z kielicha jest tu wyrażeniem zdecydowanie pejoratywnym i wiąże się z ponoszeniem konsekwencji swoich grzechów. Ezechiel mówi o głębokim i szerokim naczyniu, podawanym przez Boga, z którego picie oznacza współudział w tragicznym losie (Ez 23,31–34: „Naśladowałaś postępowanie swej siostry, wobec tego i jej kielich podam w twoje ręce. Tak mówi Pan Bóg: Pić będziesz kielich twej siostry, kielich głęboki i szeroki – wiele on zmieści. Upojenia i bólu jest pełen ten kielich opuszczenia i grozy, kielich twej siostry Samarii. Wypijesz go aż do dna i jeszcze w kawałki rozbijesz, i piersi swoje rozdrapiesz, bo Ja powiedziałem – wyrocznia Pana Boga”). W Księdze Jeremiasza Bóg podaje za pośrednictwem proroka kielich przepełniony Bożym gniewem (Jr 25,17.27: „Wziąłem więc kubek z ręki Pana i napoiłem wszystkie narody, do których mnie posłał Pan […] «Powiesz im: To mówi Pan Zastępów, Bóg Izraela: Pijcie i upijajcie się; wymiotujcie i padajcie, nie mogąc powstać wobec miecza, który poślę między was”). Zazwyczaj upajanie się zawartością kielicha jest czynnością dobrowolną, towarzyszącą rozrywce. Natomiast picie z Bożego kielicha jest nieuniknione i przymusowe (Jr 25,28: „ Jeżeli zaś się zdarzy, że nie będą chcieli wziąć kubka z twej ręki, by pić, powiesz im: To mówi Pan Zastępów: Musicie wypić!”.

Taki wydźwięk mają słowa Jezusa: Czyż nie mam pić kielicha, który Mi podał Ojciec?” (J 18,10-11) W tych słowach widać pewną nieuchronność zdarzeń, które mają nastąpić. Piotr sięgnął po miecz. Był przekonany, że tak się broni sprawy Jezusa, sprawy Bożej. Zbawiciel jednak pouczył go, że spraw związanych ze zbawieniem, czyli naprawdę Bożych, broni się inaczej – przez picie kielicha, który „podaje” Ojciec. W tym wypadku jednak kielich „podany” przez Ojca wyglądał jak kielich w całości przygotowany przez nienawidzących Jezusa ludzi. I rzeczywiście tak było. Gorzki jest kielich cierpienia, który Jezus wychyla aż do dna. Jest w nim zdrada i pocałunek Judasza, opuszczenie przez najbliższych uczniów, zaparcie się Piotra, zawiść arcykapłanów, osąd elit religijnych, odrzucenie i nienawiść tłumu, wybór Barabasza, wzgarda Piłata, szyderstwa i skatowanie przez żołnierzy, męka drogi krzyżowej i umieranie w straszliwym cierpieniu, przy wtórze drwin żołnierzy oraz Wysokiej Rady. We wszystkim tym Jezus jest prawdziwym barankiem, który wypija gorycz wyciśniętą z owoców ludzkiej pychy, chciwości, zawiści, złości, nieczułości serc. Jezus ten ich kielich napełniony po brzegi ludzką i piekielną nienawiścią potraktował jako „kielich podany przez Ojca”, który ze zła wyprowadza dobro. Przyjął ten kielich napełniony przez nienawiść ludzką i piekielną, bo wiedział, że Ojciec z Jego cierpienia wyprowadzi wielkie dobro: wybawi nas od ognia piekielnego i da możliwość osiągnięcia wiecznego pokoju i szczęścia. Wiedział, że Ojciec „podaje” nam tylko taki kielich bolesnych wydarzeń, za którym kryje się Jego wielkie dobro. Przyjmuje cały ten grzech i nie odpowiada złem na zło lecz woła: „Ojcze wybacz im, bo nie wiedzą co czynią…”(Łk 23,34). Święty Augustyn zastanawiając się nad tajemnicą cierpienia Jezusa, pisze takie oto słowa w komentarzu do psalmu 36:

Z pewnością mógł zejść z krzyża Ten, który mógł powstać z grobu, [lecz przez to, że pozostał] nauczył nas znosić tych, którzy drwią, nauczył być cierpliwymi wobec języków ludzkich, pić teraz kielich goryczy, aby potem przyjąć wieczne zbawienie. Chory człowieku, ponieważ nie masz zdrowego wnętrza, pij gorzki kielich, abyś mógł być zdrowy. Nie ociągaj się, ponieważ abyś się nie wahał, najpierw wypił lekarz, to znaczy najpierw Pan napił się goryczy Męki. Pije ten, który nie ma grzechu, który nie miał niczego co potrzebowałoby uzdrowienia. Pij dopóki nie minie gorycz tego świata, i dopóki nie przyjdzie czas, w którym nie będzie żadnego zgorszenia, żadnego gniewu, żadnej zawiści, żadnej goryczy, żadnej gorączki, żadnego podstępu, żadnej wrogości, żadnej starości, żadnej śmierci, żadnego trudu. Podejmuj trud tutaj, abyś mógł dotrzeć do celu; podejmuj trud, bo inaczej, jeśli nie chcesz tutaj się trudzić, dotrzesz wprawdzie do końca życia, lecz nigdy nie dotrzesz do końca trudu.

Duchowa siła Chrystusa tkwi w całkowitym poddaniu się woli Ojca, nawet wtedy, gdy jej wypełnienie łączy się z wysiłkiem i wielką ofiarą. Moc tkwiąca w ofierze miłości przynosi zbawienie, natomiast miecz i inne rodzaje broni nie zbawiają, lecz ranią, wywołują ból i cierpienie. Papież Franciszek wielokrotnie przypomniał światu, że zabijanie w imię Boga jest bluźnierstwem. Jezus dobrowolnie przyjął kielich cierpienia i pozwolił się pojmać, osądzić i zabić. Pouczył obecnych przy Nim uczniów, że musi tak postąpić, bo tego wymaga wielkie dzieło zbawienia świata i tego oczekuje od Niego Ojciec.

Nie broniąc się, zgodził się na swoją śmierć. Nie wymagał jednak śmierci od zaskoczonych i przerażonych uczniów. Chciał, aby odeszli, i o to poprosił ludzi, którzy przyszli Go pojmać. Nie wymagał, aby pili z tego samego kielicha cierpienia, z którego On już zaczął pić. Jezus nie dopuścił, aby Jego Apostołowie zginęli, zanim spełnią swoje zadania w formującym się Kościele. Wiedział, że Jego Kościół będzie potrzebował duchowych kierowników i pasterzy, którzy poprowadzą do zbawienia lud Boży. Całe to wydarzenie poucza nas, że we wszystkim powinniśmy się zdać na Boga: i w tym, czy mamy pić z kielicha cierpienia lub nie mamy z niego pić.

Ten kielich cierpienia i męczeństwa jest przeznaczony człowiekowi przez Boga. Oczywiście człowiek powinien unikac cierpienia, bo tego uczy nas Jezus: A gdy was będą prześladować w jednym miejscu uciekajcie do drugiego” (Mt 10,22) lecz są takie sytuacje, w których nie można już uniknąć cierpienia i śmierci, wtedy trzeba prosić o łaskę wytrwania i męczeństwa. Dla chrześcijanina kielich męczeństwa jest jednocześnie kielichem zbawienia. Orygenes w komentarzu do Ewangelii wg św. Mateusz tak pisze:

„Jeżeli zatem kielichem zbawienia jest kielich męczeństwa, trzeba, byśmy dla naszego zbawienia spełnili ten kielich do dna i, ponieważ jest to kielich zbawienia nic z niego nie uronili (Ps 116,13). Wypija kielich do dna ten, kto przyjmuje dla złożenia świadectwa wszelkie cierpienie, jakie mu będzie zadane. Wylewa zaś otrzymany kielich ten, kto będąc wezwany do męczeństwa, zapiera się wiary, by nie doznać cierpienia”.

Chrystus w swojej męce i śmierci weźmie na siebie grzech ludzi i spełni ten straszny kielich. Wzbudza on w Nim tak wielką odrazę, że błaga Ojca: „Abba, Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ten kielich ode Mnie” (Mk 14, 36). Niemniej w chwili ostatecznego wyboru się nie zawaha. Piotra, który będzie próbował mieczem przeszkodzić pojmaniu Go w Getsemani, zapyta: „Czyż nie mam pić kielicha, który Mi podał Ojciec?” (J 18, 11). Taka jest zatem droga, wcale nie zwycięska, prowadząca do chwały, a ten kielich cierpienia i chwały podawany jest także uczniom, którzy chcą iść za Nim drogą krzyżową. Tylko w ten sposób można osiągnąć zbawienie.

 

 _______________________________________________________________

Ks. Tomasz Rusiecki 
Kazanie pasyjne – 21 lutego 2021r.

             «Życie swoje oddasz za Mnie?»  (J13,38)

Przypatrz się duszo, jak cię Bóg miłuje.
Jak?
Oddaje za mnie, za ciebie życie.
Oddasz życie za Niego?

             Przypatrz się duszo, jak cię Bóg miłuje.

Tak śpiewamy w Gorzkich żalach.
Jak ważne jest w życiu przypatrywanie się.
Ono nas kształtuje w zależności od tego,
czemu lub komu się przypatrujemy.
Patrzysz na piękno, szlachetniejesz.
Patrzysz na dobro stajesz się na nie coraz bardziej wrażliwy
i rośnie twoje serce.
Patrzysz z zachwytem i to, co oglądasz dotyka twego serca.

Jeśli źle patrzysz, czy patrzysz na złe rzeczy,
to psuje się twoje serce.

Jak patrzeć, żeby naprawdę widzieć?
Bo są i tacy,
              którzy oczy mają, ale nie widzą.
              Mają uszy, ale nie słyszą (Ps 115, 5-6)
Jakby, dotknięci wirusem,
stracili wzrok, słuch i smak życia…
To jakiś przedziwny wirus lęku o siebie,
który odbiera i wzrok, i słuch, i smak, tak
że zawęża horyzont, skraca perspektywę,
na skutek czego nie można niczego dobrze widzieć, ani usłyszeć.

Nie chodzi więc o przypatrywanie się z ciekawości,
ale o przypatrywanie się kontemplacyjne,
rodzące się z zasłuchanej wiary.

A Boże Słowo przez wieki i pokolenia mówi.
Mówi także i dziś do nas.
        1 J 3, 1
          Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec:
          zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi:
          i rzeczywiście nimi jesteśmy.

1 J 4, 9-10
 W tym objawiła się miłość Boga ku nam,
 że zesłał Syna swego Jednorodzonego na świat,
 abyśmy życie mieli dzięki Niemu.
10 W tym przejawia się miłość,
 że nie my umiłowaliśmy Boga,
 ale że On sam nas umiłował
 i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy.

Boże Słowo stawia pytanie:
Widzisz to?

I wyjaśnia dalej:

  Rz 5,8
 Bóg zaś okazuje nam swoją miłość właśnie przez to,
 że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami.

         1 J 3, 16
Po tym poznaliśmy miłość,
że On oddał za nas życie swoje.
My także winniśmy oddać życie za braci.
Oddał życie z nas i dla naszego zbawienia
i wszystko stało się nowe.
Pod koniec listopada 1987 roku
na pokładzie samolotu pasażerskiego Koreańskich Linii Lotniczych
wybuchła bomba.
Podłożyło ją dwoje agentów północnokoreańskich,
dwudziestopięcioletnia kobieta i nieco starszy mężczyzna.
Gdy ich schwytano, oboje próbowali popełnić samobójstwo.
Mężczyźnie próba się powiodła, kobietę odratowano.
Sąd skazał ją na śmierć.
Została osadzona w więzieniu w Seulu.
Tam jednak... spotkała Boga.
Oto, co powiedziała na jednym ze spotkań ewangelizacyjnych
na stadionie w stolicy Korei:

„Nazywam się Hyun Hee Kim.
To ja spowodowałam śmierć stu piętnastu osób
lecących samolotem KAL 29 listopada 1987 roku.
Od dziecka uczono mnie nienawiści do religii.
Kiedy przebywałam we więzieniu,
moi strażnicy okazali się chrześcijanami.
Podarowali mi Biblię, zachęcając do jej czytania.
Szokiem okazały się słowa z Listu do Rzymian:
«Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami».
Na te słowa zaczęłam szlochać.
Otworzyłam przed Nim swoje serce
i przyjęłam Go jako mojego Pana i Zbawiciela.
12 kwietnia 1989 roku zostałam ułaskawiona”.

Hyun Hee Kim doświadczyła szczególnie mocno tej prawdy,
że Chry¬stus umarł za nią,
gdy była grzesznicą i zupełnie Go nie znała.

Miłość Boga jest miłością uprzedzającą.
Chrystus okazał ją przez swoją mękę, śmierć i zmartwychwstanie,
gdy jeszcze nie było mnie na świecie.
Już wtedy oddał za mnie życie.

Miłość Boga jest także miłością powszechną,
to znaczy ogarniającą wszystkich ludzi wszystkich czasów.
Simone Weil, francuska filozof chrześcijańska, mówiła
„Bóg nie zna słowa, którym by mógł powiedzieć istocie przez siebie stworzonej: nienawidzę cię”.

Jego miłość jest także nie¬zmienna.
Bóg kocha zawsze.
Kocha bez względu na to, czy jestem blisko Niego,
czy też grzech oddziela mnie od tej miłości.
Każdy dzień życia może stać się przygodą odkry¬wania Jego miłości.

Miłość Boga jest wreszcie miłością wierną.
„Jeśli my odmawiamy wierności, On wiary dochowuje, bo nie może się zaprzeć samego siebie" (2 Tm 2,13).

Miłość Boga do mnie jest
miłością uprzedzającą, powszechną, niezmienną i wierną.
I właśnie przez taką miłość w Chrystusie jestem ocalony,
bo On oddał za mnie swoje życie.

Bóg nie żałuje tego, że mnie kocha,
pomimo, że jestem grzeszny.
Nie rozczarowuje się nami.
On nas zna i kocha.

Pyta także i o moją miłość do Niego.
Pytał też o to Piotra:
„Czy miłujesz Mnie więcej?”
Ale zanim zapytał, to uczył go realizmu miłości.
W pięknym dialogu ze św. Piotrem, Jezus,
zarówno Piotra, jak i nas, uczy tego realizmu miłości.
Realizm jest bardzo prosty.
Miłować to oddać życie.
Tak zrobił i wciąż tak czyni Bóg.

J 13, 36-38
Rzekł do Jezusa Szymon Piotr: «Panie, dokąd idziesz?» Odpowiedział mu Jezus:«Dokąd Ja idę, ty teraz za Mną pójść nie możesz, ale później pójdziesz». 37 Powiedział Mu Piotr: «Panie, dlaczego teraz nie mogę pójść za Tobą? Życie moje oddam za Ciebie». 38 Odpowiedział Jezus: «Życie swoje oddasz za Mnie? Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: Kogut nie zapieje, aż ty trzy razy się Mnie wyprzesz.

Panie, dokąd idziesz?
              Quo vadis, Domine?

To pytanie pozostało w pamięci Ewangelii, pokoleń, naszej kultury…

Czy Piotr dobrze zrozumiał tę lekcję?
Jeszcze nie teraz, nie na tym etapie,
ale zrozumiał ją 34 lata później,
gdy stanął na arenie cyrku Nerona w Rzymie.
Choć wcześniej uciekał
w Jerozolimie przed Herodem Agrypą,
potem w Rzymie przed Neronem.
Ale na rzymskiej via Appia spotkał Chrystusa,
w miejscu gdzie dziś stoi kościół Quo vadis.

W toku postępującej laicyzacji społeczeństwa,
które napływa do Nas z Zachodu,
nie sposób nie przytoczyć wydarzeń
z czasów prześladowania Nerona,
jak je opisał H. Sienkiewicz w powieści Quo vadis,:
,,Piotr chciał opuścić Rzym, ale sam Pan stanął mu na drodze.
A gdy Piotr zapytał: - Quo vadis Domine? (Dokąd idziesz, Panie?) –
Jezus odpowiedział:
                Gdy ty opuszczasz lud mój,
                do Rzymu idę, by mnie ukrzyżowano raz wtóry.
Wtedy Piotr zawrócił z drogi – i został w Rzymie do końca,
aż go tu ukrzyżowano”.

                 Piotr pytał: «Panie, dokąd idziesz?» Odpowiedział mu Jezus: «Dokąd Ja idę, ty teraz za Mną pójść nie możesz, ale później pójdziesz».

Piotr od chwili powołania idzie za Jezusem.
Usłyszał przecież: Pójdź za Mną.
I poszedł.
I jest temu wierny.
Jest z Jezusem.
Chce być z Nim zawsze i wszędzie.
On naprawdę Jezusa kocha.
Gotów jest dla Niego na wszystko.

To piękna postawa ucznia,
który jednak musi się jeszcze dużo nauczyć.
Najważniejsza lekcja dopiero się zbliża.
Piotr nie jest jej jeszcze świadom.
Nie spodziewa się, że będzie tak trudna dla niego i innych.
Musi jeszcze dorosnąć, dojrzeć.
Są takie chwile w życiu człowieka,
w których człowiek szybciej dojrzewa.
Taka chwila w życiu Piotra się zbliża.
I Jezus go do niej przygotowuje.
              «Dokąd Ja idę, ty teraz za Mną pójść nie możesz,
               ale później pójdziesz».

Piotr nie chce zostawić Mistrza samego,
bo Go kocha.
Wydobywa więc z serca słowa, które mówią o jego miłości do Mistrza:
«Panie, dlaczego teraz nie mogę pójść za Tobą?
Życie moje oddam za Ciebie».

Piotrze nie spiesz się.
Jesteś szlachetny, ale jeszcze nie jesteś gotów.
Przyjmij dobrą uwagę Kogoś, kto cię dobrze zna
i cię kocha:
               «Życie swoje oddasz za Mnie?
                 Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci:
                 Kogut nie zapieje, aż ty trzy razy się Mnie wyprzesz.

Piotrze, ty jeszcze w to nie wierzysz,
ale czas prawdy nadchodzi.
I nie można go przyspieszyć.
Piotr jeszcze tego nie wie, jeszcze w to nie wierzy.
A będzie to czas bardzo intensywny,
gęsty od niepotrzebnych pytań na dziedzińcu arcykapłana,
które wprawią go w zakłopotanie,
strach przed rozpoznaniem, kim jest naprawdę.
I jeszcze to pianie koguta i spojrzenie Mistrza.
To już za dużo.
Ciśnienie przeżyć i bezradność,
ale przede wszystkim miłość,
wyciskają łzy.
Piotr zapłakał.
A spojrzenie Mistrza,
poniewieranego przez ludzi,
skraca dystans i przyciąga go do Niego.
Piotr tego nie zapomni.

Bóg nie odrzuca, ani Piotra, ani Judasza.
Kocha.
Jego miłość idzie za człowiekiem.
Idzie, nawet wtedy, gdy człowiek się od Niego odwraca
i ściska życie w sobie,
myśląc, że to jest jedynie słuszna decyzja
i jedynie słuszne rozwiązanie.
A Jezus mówi, żeby życie dać.
Nie chodzi tylko o męczeństwo.
Chodzi o miłość, która się nieoszczędza, nie asekuruje.
Aby życie oddać za Chrystusa
to do tego potrzebna jest moc,
mocą jest miłość,.

To duże ryzyko.
Podejmują je tylko ci, którzy kochają.
Jezus to wyjaśnia.

Mt 16, 24-27
Wtedy Jezus rzekł do swoich uczniów: «Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. 25 Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. 26 Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę? 27 Albowiem Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego razem z aniołami swoimi, i wtedy odda każdemu według jego postępowania.

Nie ściskaj życia w garści, bo przeleci przez palce jak piasek.
I mocniej ściśniesz, tym mniej zostanie,
a w końcu nawet to ostatnie ziarenko wyleci zmarnowane.

Życie trzeba dać.
Św. Jan Paweł II w encyklice Ecclesia de Eucharistia,
zwraca naszą uwagę, że Eucharystia
nie jest jednym z wielu cennych darów,
ale jest to dar największy,
jaki otrzymaliśmy od Chrystusa.
W Eucharystii Chrystus uczynił
                „dar z samego siebie, z własnej osoby w jej świętym człowieczeństwie,
                 jak też dar Jego dzieła zbawienia” (EE 11).

Taka jest miłość Chrystusa.
Stał się darem, uczynił dar z siebie samego, dla nas.
Oddał za nas swoje życie w ręce Ojca.
Bolało go, ale na to nie zwracał uwagi,
i nie zrobił z tego problemu,
bo czynił to z miłości.
Ważne, by nie kontemplować bólu, choć boli,
ale miłość Boga, która nie opuszcza.

Tak było w życiu św. Maksymiliana, św. bł. Karoliny Kózkówny
i tylu innych…

A teraz stoi On – cichy Baranek przed Piłatem,
który sądzi Boga.
Człowiek poprzez nienawiść skazuje Boga na śmierć.
On, Bóg, chciał w człowieku zaszczepić ziarno miłości – a człowiek
skazuje Go na wyszydzenie, pohańbienie, okrutną mękę.
Jakże nienawiść może zaślepić człowieka.
Tak, to ona zgotowała nam tyle wojen,
tyle śmierci niewinnych ludzi,
to ona ciągle rozbija nasze rodziny,
tłumi miłość serca ludzkiego,
burzy to, co szlachetne i piękne.

Miłość Boża się nie cofa,
gdy człowiek odwraca się od Niego.
Ciągle życie oddaje.
Kochać to znaczy życie oddać.
Nie od razu w męczeństwie,
ale w naszej codzienności.

          J 15, 3
                Nikt nie ma większej miłości od tej,
                gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich.

Bóg własnego Syna nie oszczędził,
ale wydał Go za mnie,
abym w Chrystusie otrzymał przebaczenie wszystkich grzechów.
W tym przejawia się Jego szaleńcza wręcz miłość do mnie.

Nie mogę zrobić nic,
by Bóg kochał mnie bardziej,
gdyż kocha najbardziej.

Nie mogę zrobić nic, by Bóg kochał mnie mniej,
gdyż z natury swojej Bóg jest miłością
i nie potrafi istnieć inaczej, jak kochając!

Bóg kocha człowieka całą swoją istotą,
kocha zupełnie bezwa¬runkowo
i całkowicie darmowo.
Aż do oddania własnego Syna.

Życie swoje oddasz za Mnie?

Ten piękny, ale dla Piotra trudny dialog
rozgrywa się w Wieczerniku,
w czasie Eucharystii.
Bo i nasza droga za Jezusem to jest Eucharystia.
Przeżywana dzień za dniem.
Droga do tej rzeczywistości,
w której Chrystus przechodzi przez śmierć do zmartwychwstania.
Ona jest paschą.
I w niej wszystko dzieje się dosłownie,
każdy dialog, nawet ten, który wydaje się błahy,
niepoważny, kierowany ambicjami
czy chęcią zaimponowania sobie lub innym.
Wszystkie nasze słowa wypowiadane w przestrzeni Eucharystii
Chrystus bierze poważnie.
Pyta: „Czy jesteście gotowi pójść tam, dokąd ja idę?”
- a my,
przystępując do komunii i mówiąc „Amen”,
zgadzamy się na konsekwencje tego zdania.
To jest Eucharystia.
To nie jest zaproszenie do męczeństwa,
ale do radykalnej miłości,
do bycia razem z Nim,
do zapomnienia o sobie,
do wyrzeczenia się głupich ambicji, rywalizowania z kimkolwiek.
To miejsce,
w którym człowiek albo wyleczy się z egoizmu,
żądzy władzy, traktowania innych jako rywali
albo się nie wyleczy.

A Jezus mówił:
Oddaj Mi swoje człowieczeństwo, swoją dorosłość,
bo jeżeli nie staniecie się jak dzieci,
to miłości wam nie starczy na nic.

Na faktach, kilka lat temu w Polsce.

Mała dziewczynka codziennie przychodziła do kościoła gdzie był wystawiony Najświętszy Sakrament.
Siadała zawsze w ławce na kilka godzin.
Uśmiechała się wtedy, gestykulowała, jej oczy wpatrzone w jedno miejsce. Zaniepokojony ksiądz, nie wytrzymał w końcu i zapytał się kim jest i dlaczego tyle czasu tutaj sama siedzi bez rodziców.
- Sama? ...jak to, ... przecież rozmawiamy sobie - odpowiedziała.
- Teraz tak, ale jak mnie nie ma, to wtedy często siedzisz tu sama, ...czy coś się stało w domu ?
- Nie mówię o księdzu, tylko o Nim.
- O kim ?
- Jak to, o Jezusie tam (i wskazała palcem na monstrancję). Nie rozmawiacie sobie?
- Widzisz Jezusa tutaj?
- Oczywiście, a ksiądz nie widzi ???... jest taaki piękny ... bardzo bardzo.
...
Zapadła głucha cisza na kilka minut, dziewczynka lekko zdziwiona mówi:
- Nie rozmawiacie razem ?
- Modlę się dużo, jestem w końcu księdzem.
- aha...a ja nie umiem zapamiętać tych modlitw, więc rozmawiamy sobie.
To dobrze ?
- ...dobrze, ... to może ja już sobie pójdę. Nie będę wam przeszkadzał.
Do zobaczenia.

Ksiądz odszedł kilkanaście metrów, a dziewczynka krzyczy do niego:
- Jezus mówi, że ksiądz nam nie przeszkadza i że bardzo kocha księdza,... baaardzo !
Ksiądz stanął... i usiadł nagle w ławce zakrywając twarz rękoma.
Dziewczynka podbiega, kuca i cicho szepce:
- Dlaczego ksiądz płacze?

„Jeżeli nie staniecie się jak dzieci...” Jezus.